Do Powiatowego Urzędu Pracy w Wołominie coraz częściej przychodzą byli pracownicy Stolarki. W marcu to największe przedsiębiorstwo powiatu zagroziło władzom miasta, że jeżeli nie zostanie zwolnione z podatku gminnego, wymówi pracę trzystu osobom. Pojawiły się plotki o rychłym upadku zakładu.
Władze firmy dementują te pogłoski. Ich zdaniem, kłopotów finansowych nie ma, a ruchy kadrowe to tylko restrukturyzacja.
— Faktycznie, do urzędu zgłaszają się byli pracownicy Stolarki — przyznaje kierownik wołomińskiego PUP Jolanta Tlaga. Zakład nie informował nas jednak o tym, że zamierza przeprowadzić zwolnienia grupowe. Coraz większa liczba zgłoszeń może jednak świadczyć o tym, że coś w zakładzie się zmienia. O co chodzi, trzeba już pytać w Stolarce.
— Byli pracownicy naszej firmy, ostatnio zarejestrowani w PUP-ie, to głównie osoby odchodzące na przedemerytalne zwolnienia lub przedemerytalny zasiłek — uspokaja prezes Stolarki Helena Kusiak. — W pierwszym przypadku takie osoby otrzymują 90 procent emerytury, w drugim 120 procent zasiłku dla bezrobotnych. Nie są to ruchy mogące świadczyć o słabej kondycji bądź, co gorsza, o kłopotach firmy. To zwykła restrukturyzacja związana ze zmianami, jakie zachodzą w systemie produkcji w naszej branży. Odchodzą ludzie, którzy są da tego uprawnieni. Za to cały czas pracują ci, którym stałe zajęcie jest niezbędne. Rotacje kadrowe w naszej firmie były zawsze. Ludzie odchodzili, ale i przychodzili. Tak jest i teraz. Chodź może przyjmujemy znacznie mniej osób niż dotąd, staramy się wymieniać kadrę. Stale szukamy pracowników wysoko wykwalifikowanych. Fakt, ostatnio zwalniamy więcej niż przyjmujemy.
Złożony w marcu wniosek Stolarki o umorzenie podatku gminnego władze przedsiębiorstwa tłumaczą chęcią nawiązania bliższej współpracy z władzami miejskimi, nie zaś próbą ratowania firmowej kasy.
— Liczyliśmy, że władze pójdą nam na rękę — mówi Helena Kusiak. — Mieliśmy nadzieję, że jako największy pracodawca w powiecie, zostaniemy zwolnieni chociaż częściowo z podatku. tak jak inne duże przedsiębiorstwa na tym terenie. Rządzący gminą nie ugięli się jednak mimo straszaka, jakim miała być groźba zwolnień. Podatki płacimy nadal i to dotrzymując wszelkich terminów.
Helena Kusiak twierdzi, że słaba sytuacja polskiej gospodarki odbija się również niekorzystnie na obrotach firmy. Zapaść, bezrobocie, konkurencja, zastój w budownictwie i zima, która zawsze dla tego typu zakładów jest okresem mniejszych obrotów, dały się we znaki również Stolarce.
— Nie ma się co oszukiwać, nie jest dobrze — przyznaje Helena Kusiak. — Kryzys się pogłębia i nie należy się spodziewać, że zakończy się w tym roku. Słabe są również prognozy na rok następny. Przed wyborami nikt nie myśli o ratowaniu gospodarki. Wszyscy zajmują się walką o miejsca w parlamencie. To niestety normalne.
Choć sprzedaż wyrobów zakładu znacznie się ostatnio zwiększyła, to przewidywane zyski z eksportu przy tak wysokim kursie złotego będą niższe, niż oczekiwano. — Złoty stoi mocno i jest to dla nas sytuacja niezbyt korzystna — mówi prezes Kusiak. — Rozszerzamy jednak nasza ofertę i rozbudowujemy sieć punktów sprzedaży. Zakład ma płynność finansową. Regularnie płacimy wszystkie należności, nie mamy żadnych zobowiązań. Inwestujemy. Także nasze zobowiązania wobec pracowników są terminowo realizowane. Czujemy się fair w stosunku do nich. Firma nie pada, zwolnień grupowych również nie będzie.
W powiecie wołomińskim bezrobocie sięga 15 procent. 12 tys. mieszkańców nie ma pracy. Stolarka Budowlana Wołomin jest największą firmą po tej stronie Wisły. Zatrudnia ok. 1.2 tys. osób.
PIOTR SIEŃKO
Życie Warszawy 20-06-2001